piątek, 5 kwietnia 2013

druga część.

hi. xx . wracam z strasznie milusią częścią, gdzie mamy Larry momenty. Aww!
http://www.youtube.com/watch?v=xGPeNN9S0Fg&list=FL_zIsFD4P9s23bBwQKGeVIg - inspiracja (:
http://ask.fm/ParallelHigwayNatiZ - można pytać. ;]
https://www.facebook.com/le.natii29?ref=tn_tnmn - można zapraszać [;

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Louis, może chodźmy coś zjeść, co?
- Okay, co proponujesz?
- Mam ochotę na chińszczyznę. – Harry uśmiechnął się leniwie.
- Czemu nie? Dawno nie jadłem makaronu z pałeczek. Idziemy? – złapałem Hazzę za dłoń, splatając nasze palce ze sobą. – Idziemy? – powtórzyłem pytanie.
- Jasne, kochanie.
Droga mijała szybko, chociaż od ich nowego lokum, do najbliższej restauracji chińskiej, czy jakiegoś przydrożnego baru, było parę kilometrów.
Może to wszystko było dlatego, że Larry był przykładem prawdziwej miłości, zaufania, przyjaźni?
Po prostu – wszystkiego.
Zespół One Direction istniał, i miał się dobrze, ale po ujawnieniu się, tych dwoje odeszło z zespołu.
To już nie było One Direction, bo bez Louisa i Harry’ego nic nie było takie samo.
Wszystko w pewnym stopniu się zmieniło.
Ale na lepsze.
Larry nie musiał się już ukrywać, a to było najważniejsze.
Po godzinie wędrówki, usiedliśmy spokojnie w najdroższej knajpie w mieście, i czekaliśmy na nasze zamówienie.
W tym czasie, zdążyliśmy wypić trzy koktajle, i zjeść po dwa muffiny.
Przy okazji, rozmawialiśmy o nas.

- To był najsłodszy lunch w historii, Miśku! – szepnąłem mu na ucho, wsiadając do taxi.
- Gdzie jedziemy? – zapytał zniesmaczony kierowca.
- Pod starą piekarnię na Minty Street.
- Dziękuję, że mnie wyręczyłeś, skarbie. – Harry wcale nie zamierzał udawać mojego przyjaciela.
Polubiłem to.
Taksówkarz włączył radio na full’a, w momencie, kiedy objąłem Hazzę, i ucałowałem jego usta, a ten mruknął zadowolony.
- Czy coś panu nie pasuje? – spytał Harry, przekrzykując dudniącą muzykę klasyczną.
- Tak. Wy mi nie pasujecie, pedały jedne. – mruknął starszy facet, wyłączając radio.
- Pierdzielony homofob. – wrzasnąłem.
- Na szczęście już dojeżdżamy, Loueeh.
- Zauważyłem, miśku.
Chcąc zdenerwować jeszcze bardziej taksówkarza, spytałem Harreh’a, za co tak mnie kocha..?
- Za wszystko. Za te małe rzeczy, kochanie. I za te duże.
- Aw, kocham Cię Harry! – powiedziałem głośno, i wolno, po czym wpiłem się w wargi mojego chłopaka.
- Piętnaście dolarów poproszę. – chłodny głos faceta oderwał nas od siebie.
Wyjąłem dwudziesto dolarówkę, i podałem kierowcy.
- Misiek, ten facet był homofobem!
- Yeah, wiem, Louis. Nie on jedyny. Ale mamy siebie, pamiętaj.
- To za co mnie tak kochasz? – spytałem.
- All this little things… - zanucił.
- Kocham Cię, Harreh…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
no i na koniec blog z informacjami - 
dziękuję. 
ps. potem jeszcze coś dodam. 
To hej : )

1 komentarz: